Woda-napój życia


Lipiec 2007

Wysokiej jakości woda w butelce jest dziś droższa niż przeciętny napój gazowany.
I słusznie.



 


ADAM MOLENDA

woda - napój życia

Stres, zmęczenie, zdenerwowanie - to czynniki, które w ludzkiej egzystencji przeważają nad chwilami kojącego szczęścia. Nic więc dziwnego, że zdesperowani sięgamy po cud specyfiki i napoje woniejące chemią. Po co skoro, żeby dać sobie czadu, wystarczy napić się zdrowej, a na dodatek pysznej wody?

Dobrze zmineralizowana woda potrafi działać niczym panaceum na wiele dokuczliwych przypadłości. Najważniejsze jednak nie jest wcale to, co widać, ale zbawienny wpływ, jaki mają zawarte w niej biopierwiastki na nasz mózg, system nerwowy, metabolizm oraz tysiące różnorodnych procesów, zachodzących w organizmie każdego człowieka.

Od początku lat 90. produkcja oraz spożycie butelkowanych wód w Polsce wzrosły aż dwudziestokrotnie! Równocześnie przeciętny Polak nie bardzo wie, co pije. W wyborze przeźroczystego płynu życia, nabywanego najczęściej w plastikowych butelkach typu PET, kierujemy się najczęściej… smakiem. We Włoszech czy Francji nader cenieni są kiperzy… wodni doradzający, woda z którego regionu lub źródła pasuje do określonych mięs, serów czy potraw roślinnych. U nas ta profesja nie miała szans się przyjąć, bowiem do posiłków pijemy herbatę.

Skoro mowa o subtelnościach organoleptycznych, należy powiedzieć, że wody najbardziej wartościowe dla zdrowia, te serwowane pacjentom w uzdrowiskach, czyli lecznicze, nie głaszczą przyjemnie naszych podniebień, ale też i nie o nich będzie głównie mowa, między innymi dlatego, że stosunkowo rzadko trafiają do handlu detalicznego.

Drobiny szczęścia

Swego czasu w okolicach Nałęczowa przeprowadzono badania na obecność magnezu w organizmach żyjących tam ludzi. Okazało się, że powszechny u współczesnych populacji problem niedoboru tego pierwiastka nałęczowian nie dotyczy. Z drugiej strony, nadmiar minerałów też nie zachwyca, o czym wie najlepiej starsze pokolenie mieszkańców okolic Krynicy i Muszyny. Zanim w regionie zbudowano sieć wodociągową ze zwykłą wodą, ludzie drążący indywidualne studnie dawali na msze i odprawiali zbiorowe modły, żeby przypadkiem z ich prywatnych odwiertów nie trysnęła mineralna. No bo co to za przyjemność mieć na szklance herbaty gruby, biały osad i co kwartał wymieniać imbryk „zarośnięty” kamieniem?

W Puławach ogłoszono niedawno, że z tamtejszych kranów cieknie woda o parametrach lepszych niż niejedna butelkowana. Wydobywana w okolicznych lasach, z głębokich źródeł sięgających kredowych pokładów, ma około 600 mg składników stałych w jednym litrze. Według kryteriów formalnych jest to woda słabozmineralizowana, ponieważ za mineralne uważa się takie, które zawierają powyżej 1000 mg składników mineralnych na litr. Dodajmy, że w popularnych plastikowych PET-ach nie pływa zwykle więcej niż 4000 mg.

Ilość minerałów znajdujących się w butelkowanej wodzie powinna być wpisana pod tabelką z ich wyszczególnieniem, jako np. „Suma składników stałych: 1600 mg”. Jest to podstawowe kryterium określające, z jaką wodą mamy do czynienia.

Należy przyznać, że etykiety na polskich butelkach nabrały w ostatnich latach przyzwoitości. Coraz rzadziej zdarza się, żeby producenci pisali na nich nieprawdę, licząc na wzrost sprzedaży. Z początkiem lat dziewięćdziesiątych krajowy rynek zalany został na przykład „wodą antystresową”, mającą z natychmiastowym skutkiem koić nasze znękane codziennością nerwy. Magnez rzeczywiście ma taką cudowną właściwość, tyle że w odpowiednio dużych ilościach. W tym konkretnym jednak napitku (Mg) było go zaledwie tyle, co w (byle jakiej) zwykłej kranówce.

Ilość (biopierwiastków) składników mineralnych znajdujących się w butelkowanej wodzie powinna być wpisana pod tabelką z ich wyszczególnieniem, jako np.: „Suma składników stałych: 1600 mg”. Jest to podstawowe kryterium określające, z jaką wodą mamy do czynienia.

Piraci słodkowodni

Jeszcze dziesięć lat temu, kiedy butelka typu PET stawała się symbolem wody mineralnej, setki cwanych producentów czerpało ze zwykłych studni, a nawet sieci wodociągowych, zalewając rynek tysiącami hektolitrów wody sygnowanej pięknymi etykietami, na których wypisywano zdumiewające informacje. Z 500 /sic!/ rodzajów wód w butelkach, obecnych wówczas w sklepach, prawdziwe mineralne stanowiły 3, najwyżej 5 procent. Spore sukcesy odnosił płyn reklamowany wielkimi literami następująco: „Leczy kaca i dodaje męskiego wigoru!”. I jak nie kupić takiego specjału?

Z czasem pojawili się wielcy gracze rynkowi, wyrastający na dominantów niekoniecznie dlatego, że oferowali wody mineralne, ale że prowadzili umiejętny, wsparty potężnymi środkami finansowymi marketing. Ich obecność uporządkowała jednak nieco sytuację. Wodni „piraci”, którym co jakiś czas zdarza się wpadka, podszywają się najczęściej ze swoją kranówką właśnie pod największe marki.

Minerały w butelce

Dziś w Polsce butelkuje się rocznie około 2 miliardów litrów wód podziemnych, występujących w handlu pod około 200 nazwami. Są to wody: lecznicze, mineralne, źródlane (chociaż i one wydobywane są przez odwierty spod ziemi) oraz stołowe. Nie wszystkie one, o czym już wspominaliśmy, mają wpływ na ludzką psychofizyczną kondycję.

To co wybieramy, żeby ugasić pragnienie, zależy często od… mody. Spa to nazwa urokliwego belgijskiego miasteczka, która stała się w ostatnich latach synonimem zdrowego stylu życia oraz zabiegów przywracających zdrowie, młodość i poczucie szczęścia. SPA rozwinięte w łacińskie słowa brzmi: Sanus Per Aquam, czyli: Zdrowie przez Wodę. Jakiś geniusz reklamy z kurortu Spa ukuł poetyckie hasło reklamowe, trafiające w samo serce: „Woda SPA jest dla ciała tym samym, czym marzenia dla duszy”. W efekcie, w krajach Beneluksu, a zwłaszcza w Brukseli, woda SPA jest najpopularniejszym napojem gaszącym pragnienie, chociaż zawiera zaledwie 30 mg biopierwiastków, czyli o połowę mniej niż deszczówka!

Biodopalacz

Magnez nie bez kozery nazywany jest „królem życia”. Już w początkach minionego wieku wody z jego dużą zawartością sprzedawano na recepty w aptekach jako antidotum przeciwko nerwicom. Okazuje się, że przodkowie współczesnych medyków, obserwując kuracjuszy w sanatoriach, wiedzieli znacznie więcej o naturalnych metodach leczenia ludzi niż nam się wydaje. „Zastrzyk” dużej ilości magnezu, który prosto z wody jest łatwo wchłaniany, potrafi stawiać na nogi ludzi przepracowanych, zmęczonych i zestresowanych. A przy tym właśnie z wodą, popijaną przez cały dzień, możemy przyjmować go w sposób naturalny i bez konieczności pamiętania o tym, co jest konieczne w przypadku tabletek.

Właściwe nawodnienie organizmu wymaga, by mężczyzna wypijał codziennie blisko 3 l płynów, kobieta ponad 2l, przy czym na ilość tę złożyć powinna się woda z napojów (bez alkoholu), zupy oraz inna żywność występująca w stanie półpłynnym.

Dla prawidłowego przyswajania niezwykle ważna jest tzw. równowaga magnezowo – wapniowa, która powinna wynosić 1 : 2. Jeżeli weźmiemy więc wodę mineralną zawierającą 100 mg magnezu oraz 200 mg wapnia, to stosunek jest akurat taki, jak trzeba. Oczywiście w praktyce bywa różnie i znajdziemy w sklepach wody, w których relacja Mg do Ca wynosi 1 : 10.

Magnez i wapń znajdziemy również w mleku, jednak szkopuł w tym, że staliśmy się populacją uczuleniowców, w związku z czym pokaźna część ludzkości nie toleruje nabiału w żadnej postaci. Ratunkiem dla ich prawidłowej kondycji są właśnie wody mineralne. Wypicie jednego litra dziennie pozwala  zapewnić sobie blisko 60 proc. dziennego zapotrzebowania na Ca i Mg.

Towarzysze

Wszyscy wiedzą, że wapń jest budulcem systemu kostnego, ale to nie jedyna jego rola. Obecność Ca w odpowiedniej ilości ma oddziaływanie profilaktyczne wobec niebezpieczeństwa m.in. osteoporozy, nadwagi, cukrzycy, nadciśnienia oraz niektórych rodzajów nowotworów.

Wody mineralne zawierają sód, którego potrzebujemy niewielkie ilości, stąd niechęć niektórych osób do wód wysokosodowych. Specjaliści uważają, że problemem nie jest zawarty w nich sód, ale to, że Polacy przejawiają skłonność do przesalania wszystkiego, co jedzą, a nawet piją, ponieważ zwyczaj doprawiania szczyptą soli kefiru czy soku pomidorowego jest nader rozpowszechniony. W wodach z dużą ilością sodu występuje też podwyższona zawartość chlorków, z których część odgrywa istotną rolę, jak chociażby chlorek sodu, odpowiedzialny za właściwe ciśnienie osmotyczne krwi oraz płynów ustrojowych.

Reasumując, legendy o wodzie życia traktują z całą pewnością wodzie mineralnej!

Wodna klasyfikacja

Przewaga wód, które kupujemy w butelkach, nad cieczą z kranów polega na tym, iż te pierwsze wydobywane są z ujęć podziemnych i dzięki temu odznaczają się tzw. czystością pierwotną, ze wszystkimi jej dla nas dobrodziejstwami. Poza tym, zestawiając wody podziemne z naziemnymi, powiedzieć trzeba, iż te ze źródeł głębinowych cechują się podwyższoną mineralizacją. Na tej podstawie dokonano ich klasyfikacji.

Wody źródlane zwane są również miękkimi, zawierają nie więcej niż 500 mg minerałów na litr. Stanowią doskonały substytut dla wodociągowej, której jakość bywa kiepska. Wód źródlanych warto używać do robienia kawy i herbaty, zup, rozcieńczania soków itp. Ich przydatność w kuchni wynika też stąd, że znakomicie eksponują smak rozpuszczanych w nich wiktuałów, dlatego są osoby, które piją kawę lub gotują bigos tylko na ulubionej wodzie źródlanej. Wprawdzie skutecznie gaszą one pragnienie, zwłaszcza te gazowane, jednak podczas skwarów lub mrozów nie powinno się z ich piciem przesadzać, wypłukują bowiem z naszych organizmów minerały.

Wody słabozmineralizowane, określane czasami mianem akratopegów, cechują się mineralizacją od 500 do 1000 mg/l. Bałagan panujący w wodnej nomenklaturze ostatniej dekady poprzedniego stulecia spowodował, że producenci nie bardzo wiedzą jak je nazwać, więc najczęściej piszą: „źródlana”. Są smaczne i dla naszego zdrowia obojętne, gdyż nie naruszają równowagi elektrolitycznej. Można i należy je pić codziennie.

Wody mineralne to te, które mają od 1000 do 4000 mg biopierwiastków w litrze. To one charakteryzują się oddziaływaniem profilaktyczno – zdrowotnym, poprawiając naszą sprawność umysłową i fizyczną, mobilność, nastrój oraz ogólną kondycję. Specjaliści nie bez kozery określają je mianem „szlachetnych”.

Wody lecznicze - z zawartością od 4000 do kilkudziesięciu tysięcy mg/l. Ze względu na wyraźny, raczej przykry smak, łatwe do odróżnienia nawet, jeśli pijemy z zamkniętymi oczami. Jak sama nazwa wskazuje, przeznaczone dla ludzi chorych, a więc do używania zgodnie z zaleceniem lekarskim.

Wody stołowe, które powstają poprzez wzbogacenie wód źródlanych składnikami mineralnymi, dzięki czemu również zyskują charakter profilaktyczno - zdrowotny. Najczęściej dodawany jest do nich magnez i wapń, zachowują niski poziom wodorowęglanów.

Mniej bąbelków

Spożywamy o ponad jedną czwartą więcej wody niegazowanej od gazowanej. Można się domyślać, że decydują o tym medialne informacje o domniemanej szkodliwości tych drugich albo też gotujemy na wodzie, unikając niesmacznej kranówki. W minionym roku aż o 3% w stosunku do 2005 roku zwiększył się popyt na wody aromatyzowane – do 11,5% wszystkich sprzedanych wód. Wspominamy o tym z obowiązku, ponieważ ta akurat tendencja kłóci się z ideą wodnej profilaktyki zdrowotnej. Sztuczne aromaty oraz konserwanty powodują, że mamy do czynienia już nie z wodą, ale z napojem przygotowanym na bazie wody! źródło danych liczbowych: NIELSEN

EKSPERT RADZI

TADEUSZ WOJTASZEK

ekspert ds. wód mineralnych Polskiego Towarzystwa Magnezologicznego im. prof. Juliana Aleksandrowicza

- W artykule promocyjnym, zamieszczonym w poważnym piśmie dla dojrzałych kobiet, wytwórca zwykłej wody źródlanej twierdzi że: Kropla po kropli krąży ona setki lat pomiędzy pokładami margli i wapieni, które nasycając ją minerałami...... Ale raptem jej mineralizacja wynosi 369,9 mg/l, tym 21 mg magnezu i 47 mg wapnia, czyli tyle co nic! Gdyby zechcieć uzupełnić brakujące w naszej diecie niedobory tych biopierwiastków taką wodą, trzeba by jej wypić z pół wiadra. Podczas jednego z „warsztatów dziennikarskich”, zorganizowanych na zlecenie producentów tego typu wód, prelegenci przekonywali, że: każda woda jest dobra byle była markowa a butelka mieściła się w damskiej torebce. Nic więc dziwnego że w niedługim czasie portal www.torebkadamska.... ogłosił swój jakże „fachowy” ranking wód mineralnych!

Przerażające jest to, że producenci wód źródlanych przekonują w swoich anonsach, zamieszczanych w czasopismach dla przyszłych matek, by piły wody pozbawione składników mineralnych. Skąd zatem ich potomstwo będzie miało dostateczną ilość magnezu do prawidłowego rozwoju mózgu oraz wapnia do zbudowania kości? Producenci tych wód powołują się na rekomendację stosownego Instytutu. W tejże opinii jednak wyraźnie pisze, że: „Produkt polecany jest w żywieniu niemowląt. A polecany jest dlatego, że niemowlętom do 6 miesiąca życia, w okresie karmienia ich piersią, nie powinno się zakłócać bilansu minerałów dostarczanych z mlekiem matki.

Znany producent odżywek dla dzieci wprowadził ostatnio na rynek nowość pod nazwą: „Woda mineralna do przygotowywania posiłków dla niemowląt i małych dzieci”. Tymczasem w przygotowywaniu posiłków dla nich nie wolno stosować wody mineralnej, a po drugie ta woda w rzeczywistości i tak nią nie jest, gdyż ma zaledwie 400 mg/l składników mineralnych.

Dla prawidłowego funkcjonowania mózgu potrzebujemy odpowiedniej dozy biopierwiastków, zwłaszcza magnezu, który jest strażnikiem zdrowego rozsądku. Niestety, nachalna reklama robi często potencjalnym konsumentom „wodę z mózgu”.


Top