Raduje czy pogrąża



farmaceuta
John Pemberton
Atlanta, Georgia


Wynalazca Coca-Coli






TAJEMNICE ZDROWIA

Raduje czy pogrąża?

Mowa będzie o kofeinie i o kontrowersyjnym napoju o nazwie coca-cola, który wymyślił i wyprodukował 120 lat temu farmaceuta John Pemberton. Reklamował go wtedy jako „napój gazowany, posiadający właściwości wspaniałego krzewu kokainowego koki i słynnych orzechów kola”. Napój natychmiast zdobył zwolenników.

Jak wieść niesie, przedsiębiorczy farmaceuta nigdy nie zaniechał eksperymentowania. Przykład? W miejsce stosowanego na początku ekstraktu z orzechów koli wprowadzono kofeinę syntetyczną. Kwas pozyskiwany z owoców cytrusowych, orzeźwiający pijących, zastąpiono później tańszym kwasem fosforowym. To one, obok cukru, karmelu i soku z limony i esencji waniliowej stanowiły o smaku i zapachu, te zaś, zdaniem Pembertona, nadal nie były dostatecznie wyrafinowane. Eksperymentował więc dalej, a to dodając a to ujmując różnych składników. Ostatecznie zatrzymał się na kompozycji, którą nazwał, zagadkowo – 7X. Wielu było chętnych nadaremnie próbujących rozszyfrować skład napoju. Dopiero w 1983 roku ukazała się książka autorstwa Williama Poundstone „Wielkie sekrety”, w której znalazła się lista domniemanych składników coca-coli. Jak się z czasem okazało, jego domysły były częściowo trafione. Metody analityczne obecnie wkraczające do laboratoriów potrafią wykryć najbardziej skomplikowane mikstury. W 1993 roku, Mark Pendergrast opublikował w książce „For God, Country and Coca-Cola” (Bogu, Ojczyźnie i Coca-Coli) przepis na 7X, który podobno znalazł w mocno zużytym dzienniku laboratoryjnym Pembertona, przechowywanym w archiwum firmy. Czym więc było 7X? Było mieszaniną olejków: 120 części cytrynowego, 80 pomarańczowego, 40 cynamonowego, 40 z gałki muszkatołowej, 40 z kwiatów gorzkiej pomarańczy i 20 z kolendry. Farmaceuta dodawał do tego alkohol i odstawiał na dobę. Obecnie podobno, podobno, bo nadal obowiązuje tajemnica, alkoholu się nie stosuje. Nigdy też – jak podają niektóre źródła – nie dodawano do coli kokainy, choć jej twórca, zdaniem dociekliwych badaczy, prowadził eksperymenty z jej udziałem, w tym także na samym sobie. Tak więc mimo zachowania pierwotnej nazwy, dzisiaj sprzedawana coca-cola nie ma ani właściwości wspomnianego krzewu kokainowego koki, ani słynnych orzechów kola, niezależnie od tego, kto ją produkuje i gdzie ją produkuje. W żadnej butelce bądź puszce z coca-colą nie znajdziemy składników pochodzących z wymienionych wyżej źródeł. Kupując coca-colę pamiętajmy, że szklanka wody lepiej ugasi nasze pragnienie, a filiżanka aromatycznej kawy lub herbaty pobudzi nasz organizm, bez skutków ubocznych. Aby się o prawdziwości powyższej opinii przekonać, przeczytajmy uważnie umieszczone na pojemnikach z coca-colą etykiety, a okaże się, że tym, co tak chętnie, mimo ostrzeżeń pijemy, jest mieszaniną związków chemicznych i gazowanej wody. Substancji naturalnych nie znajdziemy wiele. Najważniejszymi, dominującymi składnikami tego napoju jest cukier lub syntetyczny słodzik, kwas fosforowy, kofeina oraz zestaw sztucznych substancji smakowych. Puszka coca-coli zawiera 40 mg kofeiny, a więc tyle, co filiżanka herbaty i pół filiżanki kawy.

Środki odrdzewiające zawierają kwas fosforowy, których stosowanie chroni stal przed rdzą. Nic więc dziwnego, że w latach 50. i 60. ubiegłego wieku właściciele aut i motocykli używali coli do czyszczenia chromowanych części motocykli i aut.

Przedstawiono tu fragmenty artykułu, którego autorką jest Krystyna Bonenberg.
Pełna treść artykułu znajduje się w miesięczniku Naczelnej Organizacji Technicznej poświęconemu kształtowaniu i ochronie środowiska
Aura (1/2008 r.)

Top